Dokładnie rok temu w trochę liczniejszym gronie PZS braliśmy udział w IV edycji Gorlickiego Biegu Górskiego, wtedy był to naprawdę ciężki bieg w którym pogoda nie rozpieszczała bo było – 10 stopni i śliska oblodzona trasa. W tym roku mógłbym nawet powiedzieć że pogoda była idealna, nie za zimno, nie za ciepło, mało błota i organizacja samego biegu o wiele lepsza niż rok temu. Mam tu na myśli chociaż by zewnętrzny katering z gorąca kawą, herbatą i przekąskami (kanapka z kurczakiem była palce lizać)

oraz sklep z różnymi zabawkami dla biegaczy w którym zaopatrzyliśmy się w szoty magnezowe.

Przyjechaliśmy w miarę szybko co pozwoliło nam na spokojne odbiór pakietów startowych w których w tym roku zagościł ładny buff, tabletki musujące i nr. startowy, jak w tamtym roku bez chipa czyli pomiar czasu ręczy,

co mnie trochę dziwi, bo impreza przyciąga grono najlepszych zawodników z Polski, może to kwestia ceny za pakiet która w pierwszym terminie wyniosła 60zł. W sumie zapisanych było 570 osób wystartowało oczywiście mniej, a to i tak bardzo duża frekwencja.

Z Pozytywnie Zabieganych Sanok wystartowali Jarosław Jachimowski i Tomasz Szyszło, oraz Judyta Amrożkiewicz-Gromek z Amrożkiewicz Team Sanok.

Start miał być o 10:00 wiec o 9:00 zaczęliśmy się przebierać żeby na spokojnie przed biegiem zrobić rozgrzewkę i trochę potruchtać. Trochę nam to zeszło bo jak popatrzyłem na zegarek było już 7 min do startu i Tomasz zginą mi w tłumie, szukając jego zobaczyłem Judytę, nawiasem ciężko dziewczyny nie zauważyć jest na prawdę wysoka 🙂 i te nogi. Zamieniliśmy parę słów i już odliczanie 10,9,…..,2,1 START.

Przez pierwsze metry trzeba się przedzierać pomiędzy tłumem biegaczy którzy gonią jeden koło drugiego, przez co trzeba było bardzo uważać żeby się nie potknąć o czyjąś nogę. Udaje mi się znaleźć wolną przestrzeń po lewej stronie więc przyśpieszam, pierwsze 2 km jest z góry wiec można pogonić w fajnym tempie. Tomka nigdzie nie widzę, myślę że musiał zostać zablokowany przez innych biegaczy.

Wbiegamy na niebieski szlak, według profilu trasy miał być długi podbieg prowadzący pomiędzy Wysotą a Jaworzynką ale jak się okazało nie było aż tak stromo i dało się biec cały czas, zbieg to już w większości szlak czarny który prowadzi doliną rzeki Ropy w kierunku Przełączy Wysowskiej

Z przełączy skręcamy na graniczny czerwony szlak przez Pawlikówkę na Obicz który ma 5 km, tu już jest bardziej stromy podbieg, większość biegaczy przechodzi do marszu, ja staram się jeszcze trochę podciągnąć ale w końcu też przechodzę do marszu żeby nie przesilić mięśni przed Kozim Żebrem. Z Obicza zbiegamy do Przełaczy Regetowskiej. Potem 2 kilometrowym zbiegiem szutrem

do punktu regeneracyjnego na 15 km na którym nie zabrakło wody, coli, izo, bananów, rodzynek, ciastek i innych frykasów, oczywiście nie zabrakło też oklasków i ciepłych słów otuchy.

No ale nie po to tu przyjechaliśmy żeby się objadać więc gonię dalej, a to już zaczyna się podbieg na Rotundę (771 m n.p.m.) przez łąkę. Na samym szczycie umiejscowiony jest austriacki cmentarz wojskowy z 1915r.

Z rotundy ostrym zbiegiem prowadzącym Głównym Szlakiem Beskidzkim dolecimy do asfaltu i po chwili zaczęli zmaganie z wisienką na torcie całej trasy, czyli Kozim Żebrem (847 m n.p.m.) bardzo strome i długie podejście u nie jednego wywoła skurcze albo zadyszkę.

Gdy docieram na szczyt spoglądam jeszcze w dół gdzie widać sznurek biegaczy powolnym krokiem wdrapujących się na szczyt.

Teraz już z górki zostało ok. 2 km, że zbiegi lubię najbardziej po drodze wyprzedzam jeszcze 3 biegaczy, w głowie przypominam sobie trasę z zeszłego roku że mimo zbiegu na dół organizatorzy postanowili poprowadzić nas jeszcze przez mały potoki i slalomem między domkami co było nie lada wysiłkiem. W tym roku nie puszczali tamtędy bo podobno ślisko było. Przed metą odbijam jeszcze w prawo tak prowadzą taśmy omijam 2 domki i widzą jeszcze jednego zawodnika zbieram w sobie ostatki sił i tuż przed metą mijam go i jest META!!!! Dostaję medal, piwo i wodę.

Kończę z czasem 2:24:59 co daje mi 77 miejsce open i czas o 23 min lepszy niż rok wcześniej.

Czekam na Tomka i Judytę.

Po 11 min na metę dociera Judyta z czasem 2:36:30 co daje jej miejsce 132 open

Po chwili dociera Tomasz z czasem 2:39:03 i plasuje się na 149 miejscu open.

Podsumowując, był to bardzo fajnie spędzony czas w Beskidzie Niskim z fajnymi ludźmi i miłej atmosferze.

Dziękujemy organizatorom za wspaniałe wydarzenie

Please follow and like us:
Kategorie: Biegi